Mroźna pogoda, która dominuje na terenie całej Polski, zachęciła mnie do napisania notki o miejscu, w którym najniższa odnotowana temperatura wyniosła 7,4° C, ale również te powyżej 30° C są rzadkością. Nazywana „wyspą wiecznej wiosny” oraz”perłą Atlantyku” – Madera. Za którą niewiarygodnie tęsknię i uważam za wartą ponownych odwiedzin z perspektywy nie tylko turysty, jak również biegacza.
Ta niewielka wyspa jest jednym z najbardziej zróżnicowanych krajobrazowo miejsc, w jakim można się znaleźć. Od spokojnych, reliktowych lasów wawrzynolistnych, pprzez bardzo urwistą grań prowadzącą z Pico do Arieiro do Pico Ruivo, kończąc na pustynnym i pozbawionym drzew Przylądku Świętego Wawrzyńca. Poza bardzo przyjaznym klimatem, nie występują tam też stworzenia groźne dla człowieka (oprócz innych ludzi).
Cała Madera na tle aglomeracji wrocławskiej prezentuje się następująco:
Prawda, że malutka? Mimo to nie można tam się nudzić :). Jeżeli chodzi o sprawy typowo turystyczne, to polecam skorzystanie z przewodnika Krzysztofa Gieraka (i nie zapomnijcie wynająć samochodu, najlepiej na cały pobyt, aby móc zwiedzić całą wyspę). Ja sam skupię się na aspekcie biegowym.
Nie można zaprzeczyć, że Madera jest idealnym miejscem dla ludzi pragnących zmierzyć się z bieganiem górskim. Jeśli chodzi o coś z równą i twardą nawierzchnią, to sam znalazłem taką opcję wyłącznie w stolicy wyspy – Funchal. Wzdłuż promenady znajduje się kilometrowa ścieżka, która jest dość tłumnie odwiedzana przez biegaczy właściwie o każdej porze dnia, a dodatkową atrakcją jest mijane po drodze Muzeum Cristiano Ronaldo.

Kilku śmiałków widziałem również wzdłuż strefy hotelowej, ale tamta trasa była króciutkim odcinkiem przy jezdni o dość dużym ruchu. Wielkim pozytywem jest to, że miejscowi kierowcy są bardzo przyjaźni dla pieszych i ZAWSZE zatrzymują się przed przejściem, jeżeli tylko widzą osobę w jego okolicy (oczywiście należy przyjąć na margines przypadki prowadzenia tych aut przez obcokrajowców, którzy w większości nie mają tego zwyczaju). Z reguły jest bezpiecznie.
Z punktu widzenia biegacza najbardziej atrakcyjne będzie zainteresowanie się tematem licznie występujących tam lewad. Czym są lewady? To kanały irygacyjne poprowadzone z wyższych partii wyspy w celu nawodnienia niezwykle żyznych, wulkanicznych pól uprawnych w dolinach. Wzdłuż nich stworzono trasy spacerowe, które obecnie klasyfikowane są też jako szlaki biegowe. Obecnie lewadami (z portugalskiego: levadas) nazywa się też ścieżki poprowadzone w terenie, bez funkcji hydrologicznej. W sumie na całej Maderze jest ponad 2170 km takich tras, o przeróżnej długości i stopniu trudności przebycia.
Oficjalnie sklasyfikowano 23 trasy, które są w pełni oznakowane i w większości zabezpieczone (podczas naszego pobytu bywało różnie, ponieważ część oznaczeń spłonęła wskutek pożarów, które nawiedziły wyspę w latem 2016 roku). Trasy można dokładnie poznać na bardzo pomocnej stronie madeirarural.com. Sami zwiedziliśmy PR1 I PR8 (idąc, chociaż biegaczy również mijaliśmy)

oraz PR10, tym razem lekkim truchtem – byłem na roztrenowaniu po Maratonie Warszawskim, więc dbałem o odpoczynek od biegania 🙂
Jeżeli jednak nie czujesz się na siłach, by samemu próbować przemierzyć trasy, to bardzo pomocna może się okazać oferta biegów z przewodnikami. Nie wiem, czy preferują oni swoje własne odcinki, ale oferta wydawała się bardzo interesująca, pod opieką przewodnika można spędzić ‚biegowe wakacje’ trwające 3, 4 lub 5 dni. Są też dostępne wypady zajmujące po parę godzin.
Na Maderze bardzo eksponowana jest oferta zawodów Ultra Trail. W Funchal-stolicy wyspy nie było trudno natknąć się na plakaty reklamujące imprezy biegowe, które mają bardzo dużą renomę. Zawody obywają się prawie każdego miesiąca, a kalendarz imprez jest dostępny na stronie madeiratrail.com .

Coś czuję, że kolejny pobyt na Maderze będzie powiązany ze startem w miejscowych zawodach, a następnie solidnym odpoczynku :). O sprawy regeneracji i żywienia nie można się poskarżyć. Woda w Atlantyku jest bardzo przyjemna do kąpieli (niestety można cierpieć na niedostatek plaż). Jest to też miejsce największej koncentracji upraw bananów, jaką widziałem na oczy. Miejscowa odmiana jest trochę inna od tej, którą mamy na co dzień w Polsce, ale jest moim zdaniem smaczniejsza. Myślę, że Veganowy Pan Banan byłby tu w Siódmym Niebie!

Większość zdjęć zawdzięczam Prisma – Honorata Sycz-Langner Fotografia
Nawet nie sądziłam, że tam jest tak pięknie!
PolubieniePolubienie
Dech zapierało dosłownie każdego dnia! 🙂 Trzeba tylko uciec na wschód/zachód/północ od Funchal. To co umieściłem to tylko promil 🙂
PolubieniePolubienie
Wygląda na kawał zwiedzonego świata Gratulacje determinacji, a sama Madera robi wrażenie pod względem zagopodarowania terenu dla sportowców.
PolubieniePolubienie
Oglądając te zdjęcia, aż chce się pobiegać! Pamiętajmy, że w naszym kraju także mamy sporo ciekwych miejsc, w kórych można uprawiać sport i podziwiać wytwory natury. Fajny wpis – dzięki.
PolubieniePolubienie